Przed skończeniem 18. roku życia wyjechał do Niemiec, żeby rozpocząć profesjonalną karierę. Wspierali go ojciec i siostra. Matka nie zgadzała się z tą decyzją i jeszcze przez rok, gdy tylko był w domu, nakłaniała go do powrotu do szkoły. On nie posłuchał. Teraz ma na swoim koncie finał i trzy półfinały mistrzostw świata, mistrzostwo Europy i "małe mistrzostwo świata", czyli prestiżowy turniej MSI. Marcin "Jankos" Jankowski - First Blood King (z ang. Król Pierwszej Krwi).
>>>Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onet.pl<<<
Początki
Jankos przygodę z League of Legends rozpoczął w zasadzie przez przypadek. Już jako młody chłopak interesował się grami komputerowymi jako główne tytuły podając Warcraft 3 i pierwszą wersję Defense of the Ancients (DotA). Nic więc dziwnego, że gdy w telewizji zobaczył recenzję wersji testowej League of Legends, postanowił spróbować w niej swoich sił. Jak sam mówi, DotA i LoL są przecież podobne.
Pierwsze dwa lata spędził grając na serwerze amerykańskim, gdzie mimo dużego pingu (opóźnienie w przesyłaniu obrazu, poleceń itp.) plasował się wysoko w rankingu najlepszych graczy. W tym okresie też jeden z profesjonalnych zawodników - Christian "IWDominate" Rivera - powiedział mu, żeby spróbował grać w Europie, bo jest naprawdę dobry i ma potencjał. Dlatego też lato 2012 roku Jankos spędził na levelowaniu konta w grze już w Europie.
Pierwsze kroki jako zawodowy gracz stawiał w 2013 roku. Dołączył wtedy do drużyny Mistral. "Sukces" osiągnął już marcu, gdy zagrał na jednym z turniejów kwalifikacyjnych do najbardziej prestiżowych rozgrywek w Europie, EU LCS (obecnie LEC). Był to duży turniej, rozgrywany w Zenith Arena Lille. Dla młodego zawodnika gra w takim miejscu, i na dodatek przed publicznością, musiała być dużym wyzwaniem.
W kolejnych miesiącach Jankos dalej trenował z drużyną i rozwijał się jako zawodnik. W międzyczasie zmienił zespół i dołączył do H2k-Gaming, które wtedy miało całkowicie polski skład. Kolejny sukces przyszedł z dnia na dzień. Od razu po zmianie barw klubowych Jankos wygrał swój pierwszy ważny turniej - DreamHack Open w Bukareszcie. Tam H2k pokonało jedną z najlepszych drużyn w Europie, Copenhagen Wolves, gdzie grał Martin "Rekkles" Larsson. Szwed już wtedy uznawany był za wielki talent i czekał tylko na 16. urodziny, by dołączyć do zespołu mistrzów Europy (Fnatic) i rywalizować w EU LCS.
Jankos i jego nowa drużyna okazali się być mocnym graczem nawet na skalę Europy. Jeszcze przed końcem 2013 roku zakwalifikowali się do baraży o EU LCS oraz zajęli drugie miejsce podczas finału turniejów z cyklu DreamHack. W międzyczasie cała piątka zmieniła organizację. Nowym domem Jankosa, Marcina "Xaxusa" Mączki, Remigiusza "Overpow" Puscha, Paweł "Celavera" Koprianiuka i Oskara "Vandera" Bogdana zostało Kiedyś Miałem Team. I to w barwach nowego pracodawcy ekipa podeszła do turnieju kwalifikacyjnego EU LCS.
Sytuacja "polskiej piątki" szybko się skomplikowała. Zostali wybrani przez najmocniejszą drużynę jako rywal w walce o miejsce w rozgrywkach. Wystarczy powiedzieć, że w składzie Ninjas in Pyjamas grali tacy zawodnicy jak Erlend "Nukeduck" Våtevik Holm, Aleš "Freeze" Kněžínek czy Alfonso "Mithy" Aguirre Rodríguez (Nukeduck i Mithy wciaż grają na najwyższym poziomie i w tym roku zagrali nawet w finale LEC).
Tę serię śmiało można nazwać Bitwą pod Grunwaldem czy Cudem nad Wisłą dla polskiego League of Legends. Skazywani na pożarcie Polacy nie tylko pokonali NiP. Ekipa Jankosa wytarła nimi podłogę, wygrywając serię 3:0 i zakwalifikowała się do wiosennego sezonu EU LCS w 2014 roku.
First Blood King
- Mój stary trener, Veggie, nazywał mnie "jeźdźcem bez głowy". Jak możesz się domyślić, w grze bardzo dużo improwizuję - Marcin "Jankos" Jankowski, 2017.
Po awansie do EU LCS oczywistym było, że zespół będzie musiał znaleźć sponsora. Cała drużyna musiała przenieść się do Kolonii, by co tydzień ze studia rozgrywać swoje mecze, a w międzyczasie móc spokojnie trenować, nie tracąc cennego czasu na podróże. Pomocną dłoń wyciągnęła niemiecka firma ROCCAT produkująca sprzęt dla graczy. Posiadanie esportowej drużyny to przecież świetny sposób na reklamę dla swoich produktów.
To tamtej wiosny talent Jankosa eksplodował. Dał się poznać jako zawodnik niezwykle agresywny i kreatywny. Preferował postaci pozwalające mu na własnoręczne wypracowanie przewagi. To wtedy angielskojęzyczna publika nadała mu przydomek First Blood King, który nosi do dzisiaj. Odnosi się on do tego, że Jankos praktycznie w każdej grze zdobywał pierwszą eliminację w grze.
Cały rok 2014 był dla Polaka niezwykle udany. Jego zespół zajął odpowiednio 3. i 4. miejsce w lidze i do samego końca walczył o awans na mistrzostwa świata. Jednak wtedy esport nie był jeszcze tak dużym zjawiskiem jak teraz. Pensje zawodników były mniejsze, a przyszłość niepewna.
- Trudno było przekonać moją mamę, która na początku była przeciwna mojej rezygnacji ze szkoły i poświęceniu się karierze gracza. Za to tata i siostra mnie wspierali, uważali, że powinienem rozwijać swoją pasję, a poza tym szkołę zawsze można dokończyć, a taka okazja może się już nie pojawić. Zdecydowałem o wyjeździe i od razu wiedziałem, że dobrze robię. Gdybym miał wybierać jeszcze raz, wybrałbym tak samo - Marcin "Jankos" Jankowski, 2017.
Jak sam przyznaje, przy każdej wizycie w rodzinnym domu jego matka namawiała go na powrót, twierdząc, że nie jest jeszcze za późno. Jankos nie zdecydował się jednak na przerwanie kariery, choć już wkrótce jego kariera weszła w dołek.
Koniec Polskiego ROCCAT
2015 rok rozpoczął się od smutnych informacji. ROCCAT postanowiło zakończyć współpracę z Xaxusem i Celevarem rozbijając po blisko dwóch latach "polską piątkę". Mimo że w drużynie dalej dominowali zawodnicy z kraju znad Wisły, to początkowa magia gdzieś znikła. Zwłaszcza, że również wyniki znacząco się pogorszyły. Wiosenny sezon ROCCAT zakończyło na ósmym miejscu. Do tej pory jest to najgorszy wynik Jankosa w karierze.
Lato również nie wyglądało najlepiej i dosłownie w ostatniej chwili zespołowi udało się zakwalifikować do play-off. Radość nie trwała jednak długo. W pierwszej rundzie Jankosa i jego ekipę wyeliminowała formacja Unicorns of Love. To był znak, że czas coś zmienić.
Choker?
Wiosną Jankos i Vander dołączyli do H2k-Gaming. Organizacja po nieudanych mistrzostwach świata przebudowywała swój skład i gdy pojawiła się szansa, by sięgnąć po swoich dawnych zawodników, w biurze H2k narada nie trwała długo. Na przestrzeni tego sezonu Jankos i Vander byli jednym z najmocniejszych duetów jungler-wspierający w Europie i często decydowali o tym, jak ich drużyna będzie rozgrywać swoje spotkanie.
H2k w nowym składzie znów należało do europejskiej czołówki. Drużyna wiosną zajęła drugie miejsce po fazie zasadniczej sezonu. Latem z kolei była czwarta. Problem jednak pojawiał się w play-offach. H2k zagrało trzy serie, które przegrało 2:3 i nie doszło do choćby jednego finału EU LCS. Co gorsza w dwóch spotkaniach ekipa Jankosa była faworytem. Fani i eksperci zaczęli dokładniej przyglądać się grze Polaka i zarzucali mu, że nie wytrzymuje presji. Jankos otrzymał łatkę chokera (osoby grającej gorzej pod presją).
- Myślę, że to nie jest klątwa. Po prostu rywalizacja w EU LCS była zawsze wysoka - Marcin "Jankos" Jankowski, 2018.
Na szczęście drużynie udało się zakwalifikować na mistrzostwa świata. Tam po fatalnym początku fazy grupowej H2k zyskało drugie życie. Z wyniku 1:2 i niemal pewnej eliminacji Jankos i Vander wygrali cztery gry z rzędu i awansowali do ćwierćfinałów z pierwszego miejsca w grupie. Tam pokonali rosyjski zespół Albus Nox Luna 3:0 i w Półfinale zmierzyli się z koreańska formacją, Samsung Galaxy.
Oczywiście Koreańczycy pokonali naszych rodaków, ale sam półfinał jest fantastycznym osiągnięciem, a Jankos swoim występem raz na zawsze udowodnił, że z presją radzi sobie w sam raz.
Żegnaj Vander
2017 rok H2k znów postanowiło wzmocnić przebudować swój skład. Tym razem z drużyną pożegnał się Vander. Oznaczało to, że po blisko trzech latach w jednej drużynie drogi dwóch polskich zawodników się rozejdą. Miejsce polskiego wspierającego zajął Koreańczyk Choi "Chei" Sun-ho.
Rok w wykonaniu drużyny był przeciętny. Wiosną porażka w ćwierćfinale 0:3 z Fnatic, latem kolejny półfinał przegrany 2:3 (znów z Fnatic) i porażka w turnieju kwalifikacyjnym na mistrzostwa świata (raz jeszcze przeciwko Fnatic). Coś w drużynie i organizacji ewidentnie nie funkcjonowało, i nadeszła pora na transfer.
G2 Esports
Czy można wyobrazić sobie lepsze miejsce niż organizacja, która wygrała ostatnie cztery sezony z rzędu? Raczej nie. Dlatego też cała polska społeczność była wniebowzięta, gdy hiszpańska organizacja ogłosiła transfer Jankosa.
Wiosna w nowej drużynie pozwoliła naszemu zawodnikowi osiągnąć kolejny sukces w karierze. Jankos wreszcie dotarł do finału europejskich rozgrywek. Niestety nie udało mu się ich wygrać (G2 uległo Fnatic 0:3), ale po czterech latach bezskutecznych prób Marcin wreszcie pokonał tę magiczną barierę. Lato nie było już tak dobre. Drużyna zaliczyła dołek formy i odpadła w ćwierćfinale play-offów. Na szczęście G2 udało się zakwalifikować na mistrzostwa świata dzięki turniejowi kwalifikacyjnemu.
Na turnieju Jankos po raz kolejny grał jak natchniony. Po raz drugi w swojej karierze Polak doszedł do półfinału turnieju po drodze pokonując głównych faworytów do tytułu i najlepszą drużynę na świecie, chińską formację RNG.
Mistrz Europy
Drugi rok w G2 rozpoczął się dla Polaka fenomenalnie. G2 Esports przez pierwsze pięć tygodni europejskich rozgrywek było niepokonane i zdominowało ligę. W play-offach Jankos i jego ekipa zmiażdżyli półfinałowych rywali 3:0, a w finale rozegrali najszybszą serię BO5 (pierwszy do trzech wygranych) w historii EU LCS (od tego roku LEC). Marcin Jankowski po ponad sześciu latach wreszcie osiągnął swój cel. To nie był koniec serii sukcesów. Miesiąc później w fantastycznym stylu G2 Esports sięgnęło po "małe mistrzostwo świata", czyli tytuł mistrzowski Mid Season Invitational.
Ktoś mógłby pomyśleć, że po spełnieniu marzeń motywacja do pracy osłabnie. Że Jankos spuści z tonu. Nic bardziej mylnego. Początek 2019 roku był tylko zapowiedzią tego, co czekało naszego rodaka w kolejnych miesiącach. A było to oczywiście jeszcze więcej sukcesów drużynowych oraz po raz pierwszy także nagrody indywidualne.
W letnim splicie tytuł mistrzowski został obroniony przez G2. Tym razem nie przyszło to łatwo. Trudne warunki w fazie play off LEC postawiło im Fnatic, do którego pokonania, dwa razy potrzebne było aż pięć map. Dla Jankosa lato było jeszcze lepsze niż wiosna. Polski leśnik wybrany został MVP ligi. Po raz pierwszy w historii, Polak został wybrany najlepszym graczem w Europie.
Po mistrzostwo świata
Najlepsza drużyna Europy, zwycięzcy MSI. Nic dziwnego, że przed mistrzostwami świata w 2019 roku cel dla Jankosa i G2 był jeden. Mistrzostwo świata. Każdy inny wynik należało traktować jak porażkę. Była to olbrzymia presja, ale też olbrzymi wyraz uznania. Od kiedy w mistrzostwach świata grają drużyny z Korei i Chin, formacje z Europy nie tylko nie były wymieniane w gronie faworytów, ale też ćwierćfinał uznawany był za bardzo dobry wynik. Teraz wszystko się zmieniło.
Przez turniej G2 szło jak burza. Z grupy awansowali bez żadnych problemów, choć ostatecznie lepsze od europejskiej drużyny okazało się koreańskie Team Griffin i ekipa Jankosa awansowała do ćwierćfinału z drugiego miejsca. Tam spotkali się z kolejną ekipą z Korei, którą pokonali 3:1. W półfinale czekała na nich legendarna drużyna SKT, która również musiała uznać wyższość Europejczyków. I stało się, G2 Esports awansowało do finału mistrzostw świata.
Niestety historia ta nie kończy się happy endem. Rywalem G2 była najlepsza drużyna z Chin, FunPlus Phoenix. Ich styl gry różnił się od stylu każdej innej drużyny na świecie. I jak się okazało, nawet G2 nie dało rady się do niego przystosować i finał zakończył się szybkim 3:0 na korzyść chińskiej drużyny.
– Bardzo lubię LoLa, a już najbardziej na scenie, na największych turniejach przeciwko najlepszym drużynom na świecie. Zawsze chciałem to robić – Marcin "Jankos" Jankowski, 2018 rok.
Podejście drugie
Mimo porażki w finale mistrzostw świata, rok 2019 dla G2 był olbrzymim sukcesem. Organizacja po roku przerwy odzyskała tytuł mistrza Europy. Do tego nie tylko poprawiła swój najlepszy wynik w historii na mistrzostwach świata, ale też wygrała drugi z najważniejszych turniejów na świecie (MSI). Dlatego nie było zaskoczeniem, że organizacja postanowiła dać swoim zawodnikom jeszcze jedną szansę w 2020 roku i nie przeprowadziła żadnych zmian w składzie.
Na razie wychodzi na to, że była to dobra decyzja. Wiosną Jankos znów został wybrany MVP ligi, a G2 obroniło mistrzostwo Europy. Niestety, ze względu na pandemię koronawirusa MSI się nie odbyło, więc kolejnym sukcesem cały czas powiększającym się résumé G2 było czwarte z rzędu mistrzostwo Europy.
Na szczęście mistrzostwa świata mimo pandemii zostały zorganizowane. Najlepsze zespoły z całego świata zjechały do Szanghaju i po dwóch tygodniach kwarantanny można było przeprowadzić turniej w miarę normalnych warunkach.
Na razie historia G2 wydaje się, że zatacza koło. Drużyna znów zajęła drugie miejsce w grupie i awansowała do ćwierćfinału. Tam w losowaniu trafiła do strony drabinki z trzema drużynami z Korei. Jedną udało się wyeliminować. Niestety w półfinale nie powtórzył się historia z zeszłego roku. Najlepsza drużyna z Korei - Damwon Gaming - pokonała G2 3:1 i zakończyła marzenia europejskiej formacji o tytule mistrzowskim. Jednak na tym historia Jankosa na pewno się nie zakończy.
Doceniony w mainstreamie
Te sukcesy nie mogły przejść bez echa. Jankos został doceniony również podczas Gali Mistrzów Sportu organizowanej przez Przegląd Sportowy. Podczas Podczas 86. Gali Mistrzów Sportu, po raz pierwszy w historii przygotowano specjalne wyróżnienie w kategorii Esport. Nagrodę wręczał Krzystof Ibisz, który od lata 2019 roku, kiedy miał okazję poprowadzić finały Ultraligi – polskich rozgrywek League of Legends – jest fanem esportu.
Niestety ze względu na to, że Jankos był już w Berlinie, gdzie przygotowywał się do nowego sezonu, nie mógł odebrać nagrody osobiście. W jego imieniu zrobił to Mateusz Górecki, menadżer zawodnika. Na szczęście udało się połączyć z zawodnikiem, który podziękował za wyróżnienie.
– Z tego co wiem, jest to pierwsza nagroda w historii w kategorii „ESPORT” w waszym plebiscycie, więc bardzo dziękuję. Plan na kolejny rok jest prosty – wygrać Mistrzostwa Świata. Ta sztuka nigdy dotąd mi się nie udała mimo wieloletniej kariery. Dziękuję, jeszcze będę się starać – powiedział Jankos.
Gdy zaczynał, miał 17 lat. Niedługo potem porzucił szkołę i przeprowadził się do Niemiec. Zaryzykował. Przez następne lata ciężko pracował, by dojść na szczyt. Teraz jest chodzącą legendą i ikoną League of Legends w Polsce. To właśnie Jankos - First Blood King.
Nad ranem zakończyła się gala wręczenia nagród The Game Awards, jednej z najbardziej prestiżowych nagród w branży gier wideo na świecie. Jednak od pewnego czasu Game Awards wyszły poza nagradzanie najlepszych produkcji, deweloperów i tytułów dodając do gali kategorie stricte esportowe. Dzięki temu w tym roku kolejne wyróżnienie zgarnął Marcin "Jankos" Jankowski, którego drużyna - G2 Esports - została wybrana esportową drużyną roku 2020.
Po tygodniu przerwy czas na powrót najlepszej europejskiej ligi League of Legends, już za kilka godzin rozpocznie się trzeci tydzień LEC, a w nim kolejne hity, pierwszego dnia czeka nas pojedynek, w którym Jankos stanie naprzeciwko Inspireda i swojego byłego kolegi z zespołu - Vandera. YoungBuck wejdzie w rywalizację ze swoją byłą drużyną, jego Excel podejmie Fnatic. Zapowiada się gorąco.
Cały split zmierzał do tego jednego, decydującego starcia. W końcu w finale LEC spotykały się dwie najbardziej utytułowane drużyny w historii europejskich rozgrywek, które po raz kolejny zdominowały konkurencję w sezonie zasadniczym. Fnatic chciało powrócić na tron po roku przerwy i ochronić swoją przewagę w tytułach mistrzowskich, a G2 walczyło o obronę tytuły i dogonienie swoich odwiecznych rywali w ilości zdobytych mistrzostw starego kontynentu.
Cóż to był za mecz! Jankos i koledzy z G2 po pełnym emocji spotkaniu pokonują w hicie dnia Rogue. G2 w pewnym momencie miało nóż na gardle i było blisko od utraty tytułu jedynej niepokonanej drużyny w 2020, ale ostatecznie dali rade. Ponadto swoje aspiracje do wyższej pozycji w tabeli zaczynają pokazywać Misfits i MAD Lions, które grają lepiej, a Vitality i Schalke dalej pozostaję bez wygranej, aktualny bilans drużyn to 0:5.
Na takiego mecze czekają fani League of Legends na całym świecie, dwie najbardziej utytułowane drużyny w historii europejskich rozgrywek znów zmierzą się między sobą na Summoners Rift, stawką jest objęcie pierwszego miejsca w tabeli wiosennego splitu LEC 2020. Ponadto jeszcze dziś Origen zweryfikuje wybuch formy Misfits, Rogue przetestuje MAD Lions, Schalke dostanie szansę, aby się przełamać z SK, a Excel zagra z Vitality.
Podczas trzeciej kolejki LEC studio w Berlinie odwiedzili Bartek Klepaczewski oraz Fryderyk "Veggie" Kozioł. Po meczu tygodnia pomiędzy G2 Esports i Fnatic panowie mieli okazję porozmawiać z Marcinem "Jankosem" Jankowskim, prawdopodobnie najbardziej popularnym polskim esportowcem. "Wiadomo, że co jakiś czas ktoś pisze, że jestem zdrajcą narodu i żebym mówił po polsku, ale wiem, że są to dzieci albo ludzie, którzy nie są na tyle wykształceni, żeby mówić drugim językiem, którym posługuje się cały świat" - mówi jungler G2. Ponadto opowiedział o spotkaniu z Fnatic, podejściu zespołu do wiosennego splitu, zdradził, przeciwko któremu z polskich leśników gra mu się trudniej oraz podzielił się planami na zakończenie kariery.
Właśnie trwają Worlds 2020, czyli mistrzostwa świata w League of Legends. Najlepsze drużyny z całego świata, mimo pandemii, spotkały się w Szanghaju i od początku października rywalizują o tytuł mistrzowski oraz nagrody z puli milionów dolarów. Już w sobotę, 24 października o godzinie 12:00, rozpocznie się spotkanie półfinałowe, w którym zobaczymy Marcina "Jankosa" Jankowskiego, który razem z kolegami z G2 Esports będzie rywalizował z najlepszą drużyną z Korei Południowej, Damwon Gaming.
Finały wiosennego splitu LEC zaczynamy od wielkiego rewanżu. G2 Esports ponownie podejmować będzie MAD Lions, które w pierwszej rundzie fazy pucharowej pokonało obrońców tytułu 3:2 i zesłało ich do dolnej drabinki.
Przywykliśmy już do tego, że starcia tych drużyn widzimy w finale. Ten split przyniósł nam jednak inną historię. Origen i G2 przegrały pierwsze mecze w fazie pucharowej i musiały walczyć w dolnej drabince. Organizacje i gracze na pewno byli z tego średnio zadowoleni, natomiast jako fani mogliśmy tylko zacierać ręce i szykować się na show.
Nie tak dawno temu z utęsknieniem wyczekiwaliśmy na powrót europejskich rozgrywek League of Legends, a już dziś rozpocznie się druga kolejka rozgrywek. Organizatorzy już na start przygotowali dla nas coś specjalnego. Kolejkę otworzy starcie Rogue z Origen, czyli dwóch niepokonanych drużyn.
Najlepsze drużyny w Europie już dziś przystąpią do zmagań w fazie play off League of Legends European Championship. Jako pierwsi w szranki staną obrońcy tytułu G2 Esports, a ich rywalem będzie zespół samych niemal debiutantów czyli MAD Lions.
Marcin "Jankos" Jankowski, człowiek instytucja w polskim esporcie, jeden z najlepszych graczy League of Legends na świecie, rok 2019 był dla niego najlepszym w dotychczasowej karierze. Wreszcie udało mu się zdobyć trofeum, o którym marzył od lat, złoty medal w najlepszej lidze w Europie.